CINDER - MARISSA MEYER
Łatwiej jest przekonać innych o swojej urodzie, jeśli samemu nie ma się co do niej wątpliwości. Lustra mają jednak nieprzyjemny zwyczaj przekazywania prawdy
Nowy Pekin po czwartej wojnie światowej zdziesiątkowany przez pandemię śmiertelnego wirusa? W takich realiach poznajemy młodą mechanik - Cinder. Cyborga, którego nie wszyscy traktują jak równego sobie. Cinder spotyka się z odrzuceniem i pogardą. Mieszka z macochą, która tylko ją wykorzystuje. Ale mimo wszystko dziewczyna wiedzie sobie spokojne życie. Do czasu, gdy w jej warsztacie pojawia się książę Kai. Cinder zmienia trochę podejście... A skrywane tajemnice zaczynają się ujawniać.
Wiecie, co? Moim zdaniem opis z tyłu książki jest bardzo krzywdzący dla czytelnika, bo od razu wyjaśnia mu, kim jest tak naprawdę Cinder. To jest normalny spoiler!!! Jaką mamy przyjemność z czytania, kiedy tajemnica głównej bohaterki jest wyjawiona na samym początku? Zdecydowanie lepiej czyta się, kiedy powoli wraz z nią odkrywamy jej historię.
Marissa Meyer serwuje nam futurystyczną wizję świata, w którym ludzie mogą zastąpić swoje organy elektronicznymi odpowiednikami, na Księżycu mieszkają Lunarowie (albo Lunarzy - nie wiem dokładnie, jak to się odmienia), a w powietrzu krąży śmiercionośny wirus. No no gratuluję kreatywności, pani Meyer! Trzeba przyznać, że dla fanów literatury science-fiction może to brzmieć intrygująco. I teoretycznie cała ta "szata" właśnie taka jest. A w tą scenerię wpleciona została baśń. I jest to akurat tak ciekawe połączenie, że naprawdę spore gratki dla pani Meyer.
- Nie wiem. Nie pamiętam nic sprzed operacji.
Erland uniósł brwi, a w jego błękitnych oczach zamigotało światło rozświetlające pokój.
- Operacji cybernetycznej?
- Nie, zmiany płci.
Uśmiech lekarza zgasł jak zdmuchnięta świeczka.
- Żartowałam.
Tak, jak już wspomniałam, mamy tutaj do czynienia także z motywem baśniowym. I choć jest on tutaj przedstawiony w nieco innej konwencji, wyraźnie widzimy podobieństwo z oryginalną baśnią o Kopciuszku. Macocha, dwie przyrodnie siostry i funkcja służącej, chociaż w trochę inny sposób, książę i nawet bal! Zgadza się, prawda? Pozostał także choć troszkę zmieniony pod fabułę punkt kulminacyjny z pantofelkiem w roli głównej. Ogólnie rzecz biorąc, od strony technicznej ta książka naprawdę przyciąga czytelnika.
Również w kwestii bohaterów mogę pochwalić pomysłowość autorki. Cinder nie jest cichutką służącą, ale dziewczyną-cyborgiem z ciętym językiem, która nie pozwala sobą pomiatać. Główna bohaterka jest świetnie wykreowana. Podobnie jak inne postacie poboczne, np. android Cinder czy doktor Erland. Plusem są także komiczne wymiany zdań między bohaterami
Wszystko zapowiadało się naprawdę fajnie. Ale muszę przyznać, że ta książka nie jest dla mnie jakaś fenomenalna. Całkiem okej, interesująca lektura, coś nowego w literaturze. Osobiście jednak, uważam, że nie było to WOW! I nie znalazłam nic, co by mnie naprawdę ujęło. Myślę, jednak, że fani literatury science-fiction powinni jak najbardziej sięgnąć po tę pozycję, bo mimo wszystko warto!
Ocena: 7,5/10
Tej książki jeszcze nie czytałyśmy!
OdpowiedzUsuńRecenzja super napisana,chce się czytać!
Pozdrawiamy! :)
http://czytajacedziewczyny.blogspot.com/
Przeczytajcie, jeśli lubicie książki w takim klimacie futurystycznym :)
UsuńPozdrawiam,
Ana
Ojoj tak chciałam tę książkę przeczytać ze względu na piękną okładkę, ale jednak sci-fi to nie moja dziedzina :/
OdpowiedzUsuńfind-the-soul.blogspot.com