Strony

piątek, 6 lipca 2018

Żółwie aż do końca - John Green


Aza Holmes zupełnie nie jest zainteresowana poszukiwaniami zaginionego milionera Russela Picketta. Nie obchodzi jej także nagroda, którą wyznaczona za pomoc w odnalezieniu biznesmana. Ale kiedy jej wieloletnia przyjaciółka Daisy prosi ją, aby zainteresowały się jego zniknięciem, ulega jej i jest zmuszona do skonfrontowania się z Davisem - synem miliardera, z którym wiele lat temu była na obozie i z którym straciła kontakt po jego zakończeniu. To nie tylko przygoda dla Azy, ale także próba przełamania własnych granic i walka z samą sobą.

Żółwie aż do końca były wyczekiwaną przeze mnie lekturą, głównie z tego względu, że Johna Greena bardzo lubię i mam do niego ogromny sentyment. Po przeczytaniu prawie wszystkich jego książek (19 razy Katherine okazało się dla mnie nie do przebrnięcia) byłam ciekawa także tej pozycji.
"Ja" to najtrudniejsze słowo do zdefiniowania. 
Książki, które pisze John Green, może i są historiami, w których zakończenia są przewidywalne, a czyta się je lekko, ale interesujący są w nich tak naprawdę bohaterowie oraz sposób ich kreacji przez autora. Zauważyliście, że w każdej pozycji napisanej przez Zielonego znajdujemy postać z pewnymi problemami? Jego bohaterowie są bardzo specyficznie, ale przez to wyjątkowi i to oni tak naprawdę tworzą te książki.
Przez całe życie nie potrafiłam normalnie myśleć, bo moje myśli nie były liniami prostymi, tylko poplątanymi węzłami, ruchomymi piaskami, połykającymi światło czarnymi dziurami. 
W przypadku Żółwi aż do końca mamy do czynienia z Azą, która ma obsesję na punkcie bakterii i swojej flory jelitowej. Dlatego zachowuje się w pewien sposób, który pozostawiam Wam do odkrycia podczas lektury. W jej głowie ciągle pojawiają się myśli, które łączą się ze sobą i tworzą coś na kształt spirali, która zdaje się nie mieć końca. Pod tym względem bardzo utożsamiam się z Azą i może dlatego książka spodobała mi się jeszcze bardziej. Bohaterka zdawała się być w pewnym momentach dokładną wersją mnie. Ale nie tylko Aza jest tutaj ważna, są również Daisy i Davis. Cieszę się, że nie zostali tak do końca potraktowani po macoszemu i że autor jednak daje czytelnikom szansę na poznanie ich. Może nie tak dobrze, jak Azę, ale całkiem w porządku jak na postacie drugoplanowe.

Podoba mi się także fakt, że autor robi ogromny research przy przypisaniu swoich książek. Tym razem pojawia się tutaj mnóstwo faktów medycznych związanych z bakteriami, sposobem zarażenia się nimi i objawami infekcji. Jako dziewczynie, kończącej liceum na profilu biol-chem, ogromnie przypadło mi to do gustu, ale myślę, że osoby, które z biologią się nie lubią, też nie powinny mieć problemu z tym, bo informacje te nie są aż tak nachalne. I co prawda autor zaznacza, że część z tego, co napisał może być niezgodne z prawdą, ale bierze to na siebie.
Myśli to po prostu inny rodzaj bakterii, które cię kolonizują. 
Żółwie aż do końca to jedna z moich ulubionych, jeśli nie ulubiona książka Greena. Ogromnie cieszę się, że po nią sięgnęłam. Tym bardziej, że ostatnio trafiałam na dość przeciętne książki. Lektura Żółwi aż do końca była nie tylko przyjemnością, ale i powrotem do jednego z moich ulubionych autorów i po raz kolejny - nie zawiodłam się!

Ocena: ★★★★★

4 komentarze:

  1. Mimo licznych pozytywnych opinii, jakoś nigdy nie przekonywały mnie książki Greena :/ Może pewnego dnia postaram się przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żółwie aż do końca są świetne, bardzo mi się podobały, co całkowicie zrekompensowalo mi 19 razy Katherine (ja w przeciwieństwie do ciebie przeczytałam cała książkę ale uważam że była beznadziejna, więc nic nie stracilas odpuszczajac ją sobie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... Nawet nie miałam zamiaru jej nadrabiać :D

      Usuń

Znajdziesz chwilę, żeby po przeczytaniu posta napisać kilka słów? Będę bardzo wdzięczna! :)