środa, 30 maja 2018

To na pewno nie jest bajka dla dzieci!!! | Niedźwiedź i słowik - Katherine Arden


Wyobraźcie sobie ziemię skutą lodem przez większość roku. I gęsty, ciemny las na niej. I jeszcze małą wioskę, dosłownie do kilkunastu domów. A w jednym z nich starsza Dunia opowiada bajkę o Morozce, błękitnookim demonie zimy - ulubioną bajkę Wasilisy. Rosjanie wierzą nie tylko w tę, ale także w inne i w obecność duszków chroniących ich gospodarstwa przed złem. Wasilisa - córka Piotra Władimirowicza - widzi bohaterów tych opowieści naprawdę, tak jak jej babka. Dba o duszki, dokarmia je, ponieważ wie, że bronią one domu, stajni, lasu... Jednak kiedy do wsi dociera Konstanty, pop i zaczyna wzywać ludzi od nawrócenia na bożą drogę, porzucając pogańskie wierzenia, na wioskę zaczynają spadać z czasem kolejne nieszczęścia, a drzemiące w lesie zło budzi się mimo trwającej zimy. Czy Wasilisa zdoła odkryć swoją moc na czas i będzie w stanie obronić swoją rodzinę? Przekonajcie się sami! 

Jedyne, czego się obawiałam przed lekturą tej powieści, to to, że okaże się, iż piękna okładka skrywa niepiękną treść. Moje obawy zostały jednak rozwiane już po pierwszym rozdziale. Zakochałam się w naprawdę baśniowym klimacie tej książki, który czuć w każdym słowie,  i jestem pod wrażeniem tego, jak udało się autorce taką atmosferę wyczarować. Poza tym język i styl, którym została napisana Niedźwiedź i słowik jest tak plastyczny, że czytelnik bez żadnego problemu sobie wszystko wyobraża, a wręcz już podczas lektury ma przed oczami gotowe obrazy. 

Ukrywała się w lesie albo w stajni. Domownik żałował, że jej nie ma, bardziej niż ktokolwiek inny, ponieważ dla niego nie zostawało nic poza okruszkami. 

Mimo baśniowego klimatu na pewno nie jest to książka dla młodszych czytelników. Kreacja świata i mroźnej zimy przez Katherine Arden jest na tyle skuteczna, że za każdym razem kiedy czytałam tę książkę, robiłam to pod kocem i starałam się tak dobierać sobie pory lektury, żeby nie było to tuż przed snem, bo jednak wizja demonów i upiorów w śnie, nie brzmi dla mnie zachęcająco. 

Przyjemnym zabiegiem i jednocześnie takim, który pozwala lepiej czytelnikowi poznać fabułę są retrospekcje na początku książki. Dzięki nim poznajemy historię babki Wasi i okoliczności, w jakich jej matka została wydana za mąż za Piotra Władimirowicza. 

Las był gęsty od cienia, coraz krótsze dni prędko przechodziły w noc, więc Wasia przyśpieszyła kroku. (...) Szła i szła, aż wreszcie zatrzymała się, marszcząc czoło. W lewo, przy szarej olszy, naokoło wielkiego starego wiązu i już powinna zobaczyć ojcowskie pola. Wędrowała tędy tysiące razy. Teraz jednak nie było ani olszy, ani wiązu, jedynie kępa świerków o czarnych igłach i mała zaśnieżona łączka. 

Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Może to, że książkę czyta się jednym tchem, rozdział za rozdziałem i ciężko jest się od niej oderwać. A gdybym teraz chciała wrócić do jakiegoś momentu to nawet ciężko mi to zrobić, bo dla mnie są one tak ścisłe ze sobą, że książka właściwie nawet nie składa się z pojedynczych kawałków jak patchwork, tylko od razu jest jednolitym materiałem , w tym przypadku opowieścią. Przepiękna historia o poświęceniu i odwadze, ale także o strachu i magii. Myślę, że uśmiechniecie się przy niej, ale także wzruszycie, jeśli jesteście wrażliwsi. Ale co pewne, poczujecie jej bajkowy klimat i grozę c h o ć raz. No ja nie mogę się doczekać kolejnej części! 

Ocena: ★★★★★★★★★
ZA MOŻLIWOŚĆ ZAPOZNANIA SIĘ Z "NIEDŹWIEDZIEM I SŁOWIKIEM" DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. 




środa, 23 maja 2018

Gdzie ty szukasz swojego szczęścia? | More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie - Adam Silvera [109]



Czas ukoi cały twój ból, więc nawet jeśli teraz ktoś próbuje cię wykoleić, i tak w końcu wrócisz na właściwe tory. 

Kiedy usłyszałam o tej książce pierwszy raz w filmiku Remi, byłam szczerze zainteresowana i zastanawiałam się nad przeczytaniem jej w języku angielskim (choć prawdopodobnie trwałoby to u mnie pół roku...). Gdy dowiedziałam się, że dzięki Wydawnictwu Czwarta Strona pozycja ta ukaże się w Polsce, nabrałam ogroooomnej ochoty na zapoznanie się z nią. I choć przygotowania do i sama matura mi trochę w tym przeszkodziła, to jednak ostatnio udało mi się to zrobić. I jak moje wrażenia? 

Gdybyście mogli usunąć, któreś z bolesnych wspomnień, zrobilibyście to? Aaron Soto żyje w świecie, w którym można wymazać z pamięci konkretne momenty, a dzieje się to w Instytucie Leteo. Po śmierci ojca bohater zmaga się z rozpaczą i pustką spowodowaną nieobecnością rodzica. Pogodzenia się z przeszłością nie ułatwia fakt, że chłopak żyje w miejscu, gdzie został znaleziony jego tata i non stop przypomina mu ono o tragedii, jaka spotkała rodzinę Aarona. W powrocie do normalnego życia pomaga mu jego dziewczyna, artystka - Genevieve. Kiedy ta wyjeżdża na kilka tygodni na obóz atystyczny, Aaron zaczyna spędzać więcej czasu z przyjaciółmi, a w zwłaszcza z nowo poznanym Thomasem. Specyficzny stosunek chłopaka do świata intryguje głównego bohatera... Co takiego wydarzy się, że Aaron zdecyduje się na zabieg w Instytucie? Czy dojdzie do niego? 

Nastawiałam się na coś naprawdę fenomenalnego, coś, co wciągnie mnie od pierwszej strony. Jak ogromny był mój zawód, kiedy czytając każdą kolejną stronę, nie spotkałam tego oczekiwanego 'wow'... Przez całą lekturę tej książki miałam do niej mieszane uczucia. Nie rozumiałam jej fenomenu. Czekałam cały czas na tę huśtawkę emocjonalną zaserwowaną nam przez autora, ale się nie doczekałam. 

Choć powieść ta otworzyła mi oczy jeszcze bardziej na rolę wspomnień w kształtowaniu naszej osobowości, to przybliżyła mi także "myśli" osoby lgbt. Miałam już okazję czytać książki w tej tematyce, ale tutaj została ona przedstawiona w zupełnie inny sposób. Adam Silvera pokazuje nam dopiero cały proces poznawania siebie, poznawania własnej seksualności właśnie przez taką osobę. I to było dla mnie pozytywnym aspektem, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z takim sposobem nawiązania do niejako nadal tematu tabu w naszym kraju. Autor pokazuje też właśnie w swojej książce, że osoby lgbt nadal spotykają się z ogromną nienawiścią w niektórych środowiskach i do czego ta nienawiść może doprowadzić. 

Jeżeli chodzi o ten wątek science-fiction w More happy than not, to przeciwnicy takiego rodzaju literatury nie muszą się obawiać, ponieważ przez większość książki w ogólne nie ma mowy o Instytucie. Muszę przyznać, że ja też obawiałam się tego wątku, bo nie wyobrażałam sobie połączenia obyczajówki, w której poruszane są problemy nie tylko nastolatków, ale w głównej mierze ich, z science-fiction. Trzeba jednak oddać autorowi, że zrobił to w świetny sposób. 

Na uwagę w recenzji zasługuje też portret rodziny Aarona. Jego mama jest ciężko pracującą kobietą, która chce jak najlepiej dla swoich synów. Eric, czyli brat głównego bohatera (domyśliliście się, prawda?) jest osobą, która większość czasu spędza, grając w gry, od czasu do czasu pracuje. To z nim Aaron dzieli pokój, a dokładnie salon. I można też zauważyć w ten sposób, w jakich warunkach żyją bohaterowie, i to nie są najlepsze warunki. Ale też chodzi mi o portret rodziny jako wspólnoty, w której każdy może liczyć na każdego. Bo akurat w tej książce mama i brat Aarona odgrywają naprawdę istotną rolę w życiu bohatera, dają mu wsparcie, ale o tym musicie przekonać się sami. 

Jeżeli chodzi o bohaterów, to ciężko było mi się przywiązać do kogokolwiek. Wielce irytował mnie Thomas. Do tego stopnia, że chciałam wejść do książki, potrząsnąć nim i powiedzieć, żeby przestał się tak zachowywać. Podkreślić należy, że autor wykreował postaci z krwi i kości, które mają zarówno zaletyy, jak i wady, czego często brakuje bohaterom. Zaimponowała mi najbardziej godna do poświęceń Genevieve. Darzę ją ogromnym szacunkiem przez to, co zrobiła dla Aarona, ale jest mi też jej żal przez to, na co się naraziła tym samym. A postać głównego bohatera była i nadal jest dla mnie zagadką, do której mam dziwny stosunek.

Książka zostawiła mnie z pewnymi refleksjami, ale mimo wszystko nie dała mi tego, czego oczekiwałam. Wzruszyłam się dopiero w momencie, kiedy mama Aarona się rozpłakała, a to i tak tylko dlatego, że kiedy słyszę albo czytam, że ktoś płacze, to mi też lecą łzy. A refleksje wcale nie dotyczyły głównego wątku, a właśnie roli wspomnień... Jednakże, Raczej szczęśliwy niż nie była pierwszą książką, którą przeczytałam po ponad miesięcznej przerwie i czytanie jej sprawiło mi przyjemność, za którą bardzo tęskniłam. 

Nie wiem nadal, co mam myśleć o tej pozycji, ale na pewno nie uważam jej za złą książkę. Może nie rozumiałam jej do końca? Może wyłapałam nie ten przekaz, który autor miał na myśli? Wspominam ją dobrze, ale z serca polecać jej Wam nie będę. Myślę, że sami musi przekonać się, czy More happy than not jest dla Was. 

Ocena: ★★★★★✩✩✩ 
ZA MOŻLIWOŚĆ ZAPOZNANIA SIĘ Z TĄ KSIĄŻKĄ DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA. 
_____________________________________
Po dłuuugiej przerwie - wracam!!! Mam nadzieję, że stęskniliście się trochę za mną. W najbliższych tygodniach na pewno pojawi się sporo recenzji, ale postaram się opublikować tutaj także swój TBR na najdłuższe wakacje w życiu.
Trzymajcie się ciepło!
Ana

czwartek, 17 maja 2018

"Coraz rzadsze listy od Ciebie" - NAPISZ LIST I NIE POZWÓL UMRZEĆ TEMU ZWYCZAJOWI


Pisząc to, obserwuję wschodzące słońce. Jesteś pogrążona we śnie, a sny przemykają pod twoimi powiekami. Chciałbym wiedzieć, o czym myślisz. Chciałbym móc wkraść się do twojej głowy i zobaczyć świat taki, jakim widzisz go ty. Chciałbym móc zobaczyć samego siebie tak, jak ty mnie postrzegasz. Ale może wcale nie chcę tego widzieć. Może przez to jeszcze bardziej niż teraz odczuję, że jestem wobec ciebie czymś w rodzaju jednego wielkiego kłamstwa, a tego nie mógłbym znieść.

Zwyczaj pisania listów zamiera. Pomyślcie tylko, kiedy ostatni raz wysłaliście komuś kartkę. Nie chwaliłam się tym tutaj, ale wymieniam listy i kocham je pisać i dorzucać coś do środka, ozdabiać. Poświęcam temu zawsze kilka godzin i już przed rozpoczęciem tworzenia strasznie się tym ekscytuję. 

Listy są wspaniałymi pamiątkami. Pokazują część nadawcy w sposób bardzo subtelny. Możemy patrzeć na krzywizny jego pisma, poznać go z opisywanych sytuacji i emocji, bo to często nimi przepełnione są listy. Dla mnie są magią i potrafią wywołać na mojej twarzy uśmiech w ułamku sekundy, kiedy po powrocie po domu zastaję kopertę na biurku. Jest w nich coś, co sprawia, że serce się raduje. Są niespodzianką, bo nie wiemy, kiedy nasz korespondent odpisze. I przede wszystkim są sposobem na uchwycenie chwili. Do tej pory mam zachowane listy, które wymieniałyśmy kiedyś z koleżankami w szkole. Przyjemnie jest wrócić pamięcią do tamtym czasów...

Zwyczaj pisania listów jest bardzo ważny i po prostu szkoda by było, gdyby zanikł. Obecnie życzenia urodzinowe pisze się  na Facebooku, nie wysyła się kartek ani na urodziny, ani na święta. Bo tak jest łatwiej. Bez wychodzenia z domu. Bez gospodarowania czasu na wypisywanie i adresowanie. Ale przecież taka urodzinowa kartka niespodzianka byłaby wspaniałym gestem i na pewno komuś zrobiłoby się bardzo miło! 

Stąd mój pomysł zainspirowany trochę akcją Izy z bloga Isabel czyta, którą przeprowadzała kilka lat temu. Postanowiłam zorganizować akcję, podczas której znajdę Wam korespondenta do wymieniania listów! Już tłumaczę, na czym będzie polegała cała akcja :) 

Z A S A D Y
Jedyne co musicie teraz zrobić, to wygospodarować trochę czasu na zapisanie się, o tym za chwilę, i kilka złotych na wysłanie listu. Akcja będzie polegała na tym, że po przesłaniu maila zostaniecie zapisani przeze mnie na listę. Po zebraniu odpowiedniej do przeprowadzenia akcji liczby osób połączę Was w pary tak, byście mieli jak najwięcej wspólnego, byli w zbliżonym wieku itd. Po zakończeniu akcji postaram się dopasować Was najlepiej, jak to możliwe, i skontaktuję się z Wami mailowo. Moja rola ogranicza się jedynie do dobrania Was w pary. Decyzje o kontynuowania korespondencji po otrzymaniu pierwszych listów podejmujecie sami! :) 

1. Zapisy trwają od 17 maja do 31 maja, czyli dwa tygodnie. 
2. Dobieranie może zająć mi do 2-3 dni, dlatego do 4 czerwca wszyscy powinni otrzymać maila z adresem swojej pary. 
3. Mam nadzieję, że wszyscy biorący udział okażą się odpowiedzialnymi ludźmi i każdy wywiąże się ze swojej deklaracji. 
4. Najlepiej byłoby, gdybyście skontaktowali się ze swoim "dobrańcem" w ciągu kilku dni i ustalili, kto z Was pisze pierwszy lub kiedy wysyłacie swoje listy. 
5. Wasze adresy będą mi potrzebne tylko do przekazania ich waszym parom. Możecie być o nie spokojni ;) 
6. List może zawierać: pocztówkę, herbatę, naklejki, cytaty lub cokolwiek innego. Może też nie zawierać niczego, ale wszyscy wiemy, jak miło jest oprócz kartki dostać coś malutkiego. Wspaniałością byłoby, gdyby list był ozdobiony, ale nie jest to konieczne. Mimo wszystko może chociaż spróbujcie? 
7. List powinien zostać nadany w ten sposób, aby bezpiecznie dotarł do adresata. 
8. Po otrzymaniu listu byłoby mi bardzo miło, gdybyście zrobili jemu zdjęcie i przesłali mi na maila lub dodali na Instagramie, oznaczając mnie na nim @czytam.z.pasja oraz dodając hasztag #corazrzadszelisty
9. Aby wziąć udział w akcji, proszę o:
- przesłanie maila na adres ana.blog@wp.pl według poniższego wzoru: 
TEMAT: Coraz rzadsze listy od ciebie
* adres korespondencyjny 
*kilka słów o sobie - wiek, zainteresowania ;) im więcej szczegółów podacie, tym łatwiej będzie mi Was dopasować 
* w swoim mail zawrzyj też wyraźną zgodę na przekazanie przeze mnie adresu dobranej do Was osobie, np. Wyrażam zgodę na przekazanie mojego adresu osobie, która została do mnie dobrana. 
*podpisz się nickiem, którym zgłosiłeś swoją kandydaturę w komentarzu niżej

- jeśli udostępnicie baner na swoim Instagramie (dodam go w relacji na insta) lub blogu (posłuż się grafiką u samej góry posta), to pozwoli to nam na przeprowadzenie całej akcji i rozprzestrzenienie jej, choć nikogo nie zmuszam ;) 
10. Przemyślcie dobrze decyzję zanim zgłosicie się, ponieważ pozwoli to oszczędzić wszystkim czas i nerwy. Mam nadzieję, że to rozumiecie ;) 
11.  Aby akcja się odbyła musi zgłosić się co najmniej 13 osób. (Spokojnie, ta jedna osoba będzie korespondowała ze mną, wszystko jest przemyślane XD) 

Piszę ten list jedynie dlatego, że znów przypłynęła do mnie fala wielkiej tęsknoty za tobą i od kilku dni paraliżuje mnie i nie daje o niczym innym myśleć. Tu kiedyś wypadł mi talerz z rąk, bo nagle zjawiłeś się w moich oczach. A wczoraj, wyobraź sobie, założyłam bluzkę na lewą stronę. I przecież przeglądałam się w lustrze przed wyjściem. Ale jakbym nie widziała w nim siebie. Dopiero koleżanka w szpitalu zwróciła mi uwagę. Powiedz, czy to jest normalne? Tyle lat minęło, a wciąż nie mogę sobie poradzić z miłością do ciebie.

Mam nadzieję, że akcja Wam się spodoba i chętnie weźmiecie w niej udział. Poczujmy wszyscy magię pisania listów i nie pozwólmy umrzeć temu zwyczajowi!!! 


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia