poniedziałek, 31 lipca 2017

Obca - Diana Gabaldon [99]


Twierdzisz, że lękasz się podejmować jakiekolwiek decyzje z obawy, że odbiją się one na przyszłości. To bez sensu, madame. Czyny nas wszystkich mają wpływ na przyszłość. 

Jest rok 1945. Claire Randall młoda pielęgniarka spędza z mężem wakacje w Szkocji po powrocie z frontu. Jest zafascynowana ziołami i kiedy wybiera się wraz z małżonkiem na spacer, natrafiają na kamienny krąg owiany ludowymi tajemnicami. Claire po dotknięciu jednego z kamieni przenosi się w czasie do 1743 roku. Pojawia się w świecie, gdzie cywilizacja jeszcze się nie rozwinęła, ważniejszy od życia jest honor, a niebezpieczeństwo czeka na każdym kroku. Jej angielskie pochodzenie wcale niczego nie ułatwia...  

Obca jest jedną z tych książek, po które bałam się sięgnąć ze względu na grubość i liczbę tomów kontynuacji. Jednak już od pierwszych stron dosłownie zakochałam się w tej książce i zdecydowanie nie żałuję, że po nią sięgnęłam. 

Książka już od pierwszych słów intryguje czytelnika i wprowadza w szkocki klimat. Myślę, że idealnie nadawałaby się do czytania w jesienne wieczory, ponieważ jej klimat jest iście jesienny. Przyznajmy, Szkocja nie należy do pełnych słońca państw. 

Jeżeli obawiacie się jej grubości, to zapewniam Was, że mimo siedmiuset stron Obcą czyta się bardzo przyjemnie i dość szybko. Nie zorientujecie się kiedy będziecie za połową, a wkrótce potem skończycie całą książkę. Obca wciąga czytelnika do Szkocji do tego stopnia, że marzłam na dworze, bo nie mogłam przerwać czytania, aby iść po cieplejsze ubranie. Szczególnie ostatnie 200-150 stron jest tak pełne napięcia, że ciężko się oderwać. Autorka przez całą powieść świetnie operuje plot twistami i nie pozwala, aby czytelnik się nudził. 

Claire Randall stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Może dlatego, że jest dorosła i dojrzała i nie należy do grupy Nastoletnich Irytujących Bohaterek. To niesamowicie bystra postać. Wielokrotnie ona sama orientowała się w sytuacji szybciej niż ja. Nie przypominam sobie, żebym miała wobec niej jakieś zastrzeżenia. No i Jamie... Niezwykle bohaterski, mężny, lojalny i ze szczyptą tajemniczości. Ah... Nie mogę tylko przyzwyczaić się do koloru jego włosów XD Pokochałam oboje całym swoim serduszkiem i po skończeniu książki jeszcze przez kilka dni miałam odruch, żeby wziąć książkę i nadal ją czytać, bo straszliwie przywiązałam się do tych bohaterów. A jeśli chodzi o inne postacie, to moją sympatię zdobyła także prze-kochana pani  FitzGibbons. Naprawdę wspaniała postać "gospodyni" na zamku. Teraz zdanie do osób, które oglądały 4 sezon Orange Is The New Black (bez spoilerów, spokojnie): Dougal tak bardzo kojarzył mi się z Pisccatelą, że zastanawiam się, kto gra go w serialu, jeśli nie ten sam aktor. Wszystkie postacie są tak rzeczywiste, że kiedy czytamy tę książkę naprawdę mamy wrażenie jakbyśmy byli w osiemnastowiecznej Szkocji. Wspaniałe uczucie!

Jeżeli ktoś zapytałby mnie, komu polecam Obcą, odpowiedziałabym, że każdemu. Jednak muszę też zaznaczyć, że uważam, iż nie jest to lektura odpowiednia dla osób, których odrzucają w książkach erotyczne sceny, ponieważ tutaj wiele się z nich pojawia. 

Jako uczennicy klasy matematyczno-biologiczno-chemicznej ogromnie przypadły mi do gustu opisy ziół i metod leczenia w XVIII-wiecznej Szkocji. Bez obaw! Ci, którzy nie są fanami biologii, nie muszę się obawiać, bo książka się nie skupia na tym, a opisy te nie są przytłaczające. 

Obca to niesamowicie klimatyczna powieść, w której czytelnik zakochuje się z każdym rozdziałem coraz bardziej. Jej rozmiar i kolejne tomy mogą troszkę przytłaczać, ale historię tę czyta się niesamowicie lekko i bardzo przyjemnie. Zapomniałam wyrazić swój podziw dla samej autorki, że z taką łatwością napisała 8 tomów Obcej i że tak wspaniale to zrobiła. W podziękowaniach znajduje się jedno zdanie, które totalnie mnie rozbroiło: Siadaj i pisz tak, jak uważasz, że trzeba to napisać; potem będziemy się martwić objętością. Ja tam tą objętością przestałam się już martwić. Z tęsknotą będę czekać aż znajdę czas na kolejne tomy, ale wiem, że z pewnością to kiedyś nastąpi, może nie jesienią czy zimą, bo przede mną klasa maturalna, ale kiedyś je nadrobię. Ogromnie Wam polecam tę książkę!!! Idź i czytajcie ją wszyscy! 

Ocena: 9/10

Piszcie, czy zamierzacie sięgnąć po tę książkę albo czy sięgnęliście i spodobała Wam się tak samo jak mi. Ściskam!
Ana 💕

czwartek, 27 lipca 2017

W obiektywie - wielki powrót


Jakiś czas temu zrezygnowałam z dodawania tutaj co miesiąc zdjęciowych sklejek. Wynikało to z tego, że zaprzestałam wtedy robić jakiekolwiek inne zdjęcia niż te na insta-relacji (mój instagram). Postanowiłam jednak wrócić do tego typu postów, bo zdjęcia uwielbiam robić i trochę pracy, żeby je skleić razem nie zaszkodzi. Posty nie będą się jednak pojawiać co miesiąc, ponieważ nie w każdym mam ich tyle, żeby się nimi z Wami dzielić, dlatego co jakiś czas będziecie mogli je znaleźć tutaj. Już bez zbędnego pisania, zapraszam na wielki powrót W obiektywie, w którym znajdziecie zdjęcia nawet z marca!




Mam nadzieję, że zdjęcia Wam się podobają i cieszycie się z powrotu tego cyklu 😊 Zdjęcia petard wbrew pozorom nie pochodzą wcale z grudnia, a lipca i zostały zrobione na festynie Ogień i woda w Ełku, tak dla jasności XD 
Trzymajcie się ciepło, 
Ana 💕


niedziela, 23 lipca 2017

Życie Pi - Yann Martel [98]


Głównym polem bitwy o Dobro nie jest otwarta, publiczna arena, ale niewielka polanka w każdym ludzkim sercu. 

Piscine Molitor Patel jest synem właściciela zoo w Puttuczczeri. Pewnego dnia jego rodzina z wielu powodów zmuszona jest przenieść się do Kanady. W drodze na inny kontynent japoński fraktowiec, na którym znajdują sie Patelowie i ich zwierzęta, tonie. Pi, tygrys bengalski, hiena cętkowana, ranna zebra i orangutan są jedynymi ocalałymi na jednej szalupie. Z każdym kolejnym dniem pasażerów ubywa, aż w końcu pozostaje jedynie Pi i ogromny tygrys. Dryfują wiele dni po Oceanie Spokojnym, próbując przeżyć.

Spodziewałam się czegoś zupełnie innego po tej książce. Pierwsze sześćdziesiąt stron poświęcone są dokładnym opisom zwierząt w zoo. Przedstawiają takie bardzo "przyrodnicze, biologiczne" spojrzenie na ich sytuację czy wiele zachowań. Mi jako uczennicy z rozszerzoną biologią nie przeszkadzało to, do czasu... W pewnym momencie wszystkie takie fragmenty okropnie mnie przytłaczały i zastanawiałam się nad odłożeniem tej książki i nie wracaniem do niej. 

Życie Pi okazało się niełatwą lekturą nie tylko na zdecydowanie przytłaczającą ilość biologii, ale również na nietypowy styl autora. Zupełnie nie przypadł mi do gustu. Był zbyt sztywny i choć pojawiały się fragmenty z humorem, nadal ciężko było mi śledzić tę historię. Tym bardziej, że początkowe strony są bardzo chaotyczne - pojawiają się liczne retrospekcje, choć ułożone raczej chronologicznie, dotyczą naprawdę wielu tematów i ciężko było mi się na tym skupić. Dodatkowo często zbyt szczegółowo, moim zdaniem, opisywano techniczne aspekty szalupy itp. Książkę tę czytało mi się okropnie ciężko także przez wydanie, które ma białe kartki...

Tak naprawdę mamy do czynienia z trzema głównymi bohaterami - oceanem, tygrysem i samym Patelem.  Pacyfik nie tylko jako ogromny naturalny zbiornik słonej wody i żywioł, ale także jako oddzielny bohater całej historii to coś niesamowitego. Pi Patel to dzielny nastolatek, który by przetrwać, musiał stać się samcem alfą dla drapieżnika, z którym przyszło mu dzielić pokład. Nietypowa postać w literaturze, bardzo oryginalna. Bohaterowie stanowią jedną z nielicznych zalet.

Zakończenie to coś, czego nikt by się nie spodziewał. Zdecydowanie jest największą zaletą tej historii. 

Życie Pi nie okazało się wciągającą lekturą i trochę musiałam się zmuszać, żeby ją skończyć. Jednak kiedy zaczynałam już czytać, przyjemnie zagłębiałam się w historię Pi i już raczej z przyjemnością ją kontynuowałam. To szokująca pozycja, która zaskakuje czytelnika nie raz. Życie Pi to swoisty podręcznik przetrwania na otwartym morzu z niebezpiecznym zwierzęciem na pokładzie. Myślę, że to książka odpowiednia dla osób bardziej dojrzałych i przede wszystkim cierpliwych i naprawdę ciekawych. 

Ocena: 6/10

czwartek, 20 lipca 2017

Książkowa aktualizacja 1.0


Jak ostatnio wspominałam, zrezygnowałam z comiesięcznych podsumowań, a postanowiłam wprowadzić nową formę na bloga, z której będziecie mogli dowiedzieć się, co czytałam. Będą to książkowe aktualizacje i dzisiaj czas na pierwszą z nich. (Recenzje wymienionych książek, możecie znaleźć po kliknięciu w tytuł.)

poniedziałek, 17 lipca 2017

Trylogia Trylle - Amanda Hocking [97]

Nie potrzebuję miłości mężczyzny, żeby poczuć się spełniona; pewnego dnia sama się o tym przekonasz. Wielbiciele przychodzą i odchodzą. Ty zostajesz.

wtorek, 11 lipca 2017

Lokatorka - JP Delaney [96]


Możesz uczynić swój dom tak pustym i wymuskanym, jak tylko chcesz. Ale to i tak nie będzie miał żadnego znaczenia, jeśli w Twoim wnętrzu panuje kompletny chaos. Bo przecież właśnie tego wszyscy tak naprawdę szukamy, prawda? Kogoś, kto uporządkuje bałagan w naszych głowach. 

Jane Cavendish po skomplikowanej procedurze kwalifikującej wprowadza się do sterylnego domu Folgate Street 1. Jest on wyposażony w wiele innowacyjnych rozwiązań technologicznych, a życie tam wymaga ogromnej ilości wyrzeczeń i przestrzeganych reguł. Mimo tego Jane decyduje się rozpocząć tam wszystko od nowa po bolesnej stracie. Wkrótce po zamieszkaniu w Folgate Street 1 dowiaduje się, że poprzednia lokatorka wyglądała praktycznie identycznie jak ona i zmarła w tym domu w niewyjaśnionych okolicznościach. Jane postanawia na własną rękę odkryć, jak zginę Emma Matthews, jej poprzedniczka. Czy bohaterka może czuć się bezpiecznie w tym domu? Kim tak naprawdę jest Edward Monkford –właściciel nietypowego budynku?

Od kiedy tylko usłyszałam o Lokatorce, miałam ochotę po nią sięgnąć. Przyznam szczerze, że kiedy zaczynałam ją czytać, bałam się. Bałam się, że książka zostawi mnie z pewnym lękiem co do wynajmowania mieszkań. Rzeczywiście miewałam ciarki podczas jej czytania, ale nie przeraziła mnie jednak aż tak, jak myślałam – całe szczęście.

Lokatorka intryguje i wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Narracja jest prowadzona z punktu widzenia obecnej i poprzedniej lokatorki, dlatego podczas czytania jesteśmy jeszcze bardziej zaangażowani w akcję, ponieważ aby dowiedzieć się, co zrobiła Jane, musimy przeczytać rozdział poświęcony Emmie. Naprawdę dobre zagranie ze strony autorki! Choć czasami akcja działa się tak szybko, że musiałam na chwilę przestać czytać, aby zorientować się, o kim jest mowa.

Jednym z minusów tej książki jest, moim zdaniem, zbyt wiele erotycznych scen. Ponieważ nastawiałam się na thriller psychologicznych, nie myślałam, że będzie tam tak wiele opisów zbliżeń bohaterów, niekiedy naprawdę odrzucających. Jeżeli to miało pomóc stworzyć portret psychologiczny bohaterów, to jestem w stanie przymknąć na to oko, ale nie zmienia to faktu, że często bardziej zaciągało erotykiem niż thrillerem.

Razem z June odkrywamy tajemnicę Emmy, ale jednocześnie śledzimy też samą Emmę w jej rozdziałach. Podejrzanych o zabójstwo robi się z każdym rozdziałem coraz więcej. Czytelnik może sam obstawiać, kto jest mordercą. Autorka jednak mistrzowsko operuje złudzeniami, ponieważ praktycznie w każdym rozdziale wysuwa na wierzch kolejne podejrzenia i nie pozwala pozostać przy domniemanym sprawcy. Bardzo spodobało mi się takie rozwiązanie.

W książce tej znajdują portrety psychologiczne nie tylko dwóch głównych bohaterek, ale także Edwarda Monkforda. Obie postacie przedstawiają go w typowy dla siebie sposób, dzięki czemu możemy poznać go z dwóch perspektyw. Prowadzona w ten sposób narracja jest także szczególnie ciekawa, kiedy opisywano procedury przy wynajmie Folgate Street 1. Jeżeli Jane skończyła na punkcie pierwszym, w kolejnym rozdziale Emma wypełniała punkt drugi. Ciągłość akcji była zachowana i nie była w tej sposób nużąca.


Lokatorka okazała się świetną pozycją z nieprzewidywalnym zakończeniem. Bardzo przypadł mi do gustu psychologiczny wymiar całej fabuły i zachęcona przez tę książkę z pewnością sięgnę kiedyś po inne thrillery psychologiczne. Niesamowicie wciąga i utrzymuje napięcie na każdej stronie. Autorka szczegółowo przedstawia postacie i zdradza ich sekrety. A każdy rozpoczęty wątek, a jest ich naprawdę wiele, znajduje swoje zakończenie. Naprawdę warta uwagi pozycja, którą gorąco polecam! 

Ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania Lokatorki bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwartemu! 

sobota, 8 lipca 2017

Pakistańska córka - Maria Toorpakai & Katherine Holstein [95]


Jednostka zawsze musi walczyć, żeby nie poddać się grupie. Jeśli tego spróbujesz, często będziesz samotny, a czasami przerażony. Ale żadna cena nie jest zbyt wysoka za przywilej bycia sobą. 

Maria Toorpakai urodziła się w Pakistanie, w jednej z jego najbardziej niebezpiecznych części. Już jako mała dziewczynka nie lubiła olejowania włosów i długich warkoczy oraz uciskających błyszczących sukienek. Wolała grać w piłkę, nosić wiadra z wodą czy przesiadywać na dachu. Kochała robić to, co w islamie dla dziewczynek jest haram -  zakazane. W wieku czterech lat spaliła swoje sukienki, obcięła włosy i zaczęła ubierać się jak chłopiec, ryzykując życiem, jeśli ktokolwiek poznałby prawdę. Nie chciała żyć w klatce. Miłość do sportu była silniejsza. Maria została jedną z mistrzyń świata w squashu. Jej rodzina od początku do końca ją wspierała. Pakistańska córka to historia o walce o własne marzenia i życie, na które czyhają talibowie.

Po książki biograficzne nie sięgam często, ale lubię je. Historie ludzi, o których czytam, inspirują mnie i motywują. Tak było w przypadku Pakistańskiej córki. Postawa Marii zmotywowała mnie do pracy nad sobą. Pokazała, jak wiele wysiłku wymagało od Marii spełnianie marzeń, ale ta nie poddała się, a z jeszcze większą determinacją dążyła do wyznaczonego sobie celu. Kiedy zaczynała wątpić w siebie, na swojej drodze spotykała ludzi, którzy wierzyli w nią i wspierali, w tym co robi, cokolwiek wtedy robiła.

Pakistańska córka to nie tylko historia autorki, ale także historia wielu pakistańskich kobiet i dziewczyn, a nawet młodych chłopców. To opowieść o życiu w centrum wojny. Maria Toorpakai wspomina o pracy swoich rodziców, którzy każdego ranka ruszali do szkół mieszczących się w samym ognisku wojennym, pełnych dzieci pragnących wiedzy. O strachu przed tym, że wieczorem może ich już nie zobaczyć. Wspomina, że wielokrotnie była świadkiem eksplozji i nie raz ledwo uszła z życiem.

Najbardziej w tej książce urzekła mnie relacja między członkami w najbliższej rodzinie Marii. Każdy mógł na siebie liczyć. Wszyscy zaakceptowali to, że została chłopcem na kilka lat, że nie mogła żyć w islamskiej klatce. Wspierali ją. Autorka  przytacza historię sprzed ślubu jej rodziców oraz pisze, jak potoczyły się  ich losy już po ślubie. Opowiada o plemieniu Pasztunów. Rozbudowanie książki o te treści było moim zdaniem dobrym pomysłem.

Warto zaznaczyć też, że autorka wiele razy pisze o sytuacjach, w których kobiety w Pakistanie były mordowane lub okrutnie karane za rzeczy zakazane. Za chęć do nauki, do uprawiania sportu, do wychodzenia z domu. Byłam wtedy tym okropnie zszokowana i –szczerze mówiąc – nadal jestem…

Pakistańska córka to nie lekka książka na jeden wieczór. Wielokrotnie zaszokuje czytelnika, a wrażliwszych pewnie i wzruszy. Autorka opisuje całą drogę od niesfornej dziewczynki, przez silnego chłopca, do mistrzyni Pakistanu w squashu. W książce pojawia się wiele opisów polityki pakistańskiej, opisów akcji wykonywanych przez zleceniobiorców talibów oraz opis czasów zanim wojna w Pakistanie rozpętała się na dobre. Maria przedstawia islam z innej strony niż większość z nas zna. Jej rodzina nie popiera dżihadu, sama Maria wielokrotnie zawierza swoje życie czy mecz właśnie swojemu Bogu. Książki tej nie czytało się szybko, ale trzeba przyznać, że mimo tego dość przyjemnie. Cała lektura wywołała na mnie szokujące wrażenie, ale myślę, że wszyscy powinni po nią sięgnąć. To inne spojrzenie na islam, ale również cenny podręcznik w walce o siebie, motywujący do pracy nad sobą, który szczególnie polecam sportowcom. Pakistańską córkę czytało mi się naprawdę dobrze i nie żałuję czasu z nią spędzonego.

Ocena: 7,5/10

Za możliwość przeczytania Pakistańskiej córki dziękuję Wydawnictwu SQN

środa, 5 lipca 2017

Mało popularne książki warte przeczytania

Jest wiele naprawdę dobrych książek, które nie są popularne i mówi się o nich bardzo mało. W przeciwieństwie do tych, które wcale dobre nie są, a bestsellerami nazywają się tylko ze względu na ilość sprzedanych egzemplarzy. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami kilkoma pozycjami, które skradły moje serduszko i które Wam gorąco polecam. Zainteresowanych zapraszam! 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia