sobota, 11 listopada 2017

Przed końcem świata - Tommy Wallach [105]


Andy uśmiechnął się do kawy. Najwyraźniej nie przywykł do pochwał. Zastanawiała się, czy to dlatego ludziom przestaje zależeć. Nikt ich nie chwali, kiedy robią coś dobrze, więc zaczynają się zastanawiać, po co w ogóle się starać.

piątek, 3 listopada 2017

18 lekcji na 18. urodziny

Niewątpliwie ten dzień jest jednym ze szczególniejszych w moim życiu, choć tak naprawdę nie zmienia za wiele. Nadal czuję się dziecinna i zupełnie niegotowa do dorosłego życia. W weekendy nadal będę oglądać bajki, a nie imprezować do białego rana. I w głębi duszy chciałabym mieć znowu 8 lat, kiedy największym problemem było to, czy będzie dużo zadane i czy będę miała czas na wyjście na dwór i czytanie.
Dzisiaj, żeby tradycji stało się za dość, przygotowałam 18 lekcji z okazji 18. urodzin. Ubiegłoroczne znajdziecie tutaj.

środa, 18 października 2017

Labirynt duchów - Carlos Ruiz Zafon [104]

 To miejsce (...) jest tajemnicą i miejscem świętym. Każda znajdująca się tu książka, każdy tom mają własną duszę. I to za równo duszę tego, kto ją napisał, jak i dusze tych, którzy ją przeczytali i tak mocno ją przeżyli, ze zawładnęła ich wyobraźnią. Za każdym razem, gdy książka tafia w kolejne ręce, za każdym razem, kiedy ktoś wodzi po jej stronach wzrokiem, z każdym nowym czytelnikiem jej duch odradza się i staje się silniejszy. 

Każdą część "Cmentarza Zapomnianych Książek" można czytać oddzielnie i w dowolnej kolejności, więc jeśli obawialiście się, że musicie przeczytać ponad tysiąc stron zanim dotrzecie do Labiryntu duchów, to chciałabym dać Wam znać, że wcale nie.

Alicja Gris - piękna, inteligentna i bezlitosna, doskonała agentka, która rozwiązuje nawet najtrudniejsze śledztwa. Pewnego dnia minister kultury Mauricio Valls znika, a Alicja otrzymuje zlecenie znalezienie go. Sprawa jest ściśle tajna, więc agentka musi podejmować ostrożne kroki. Wkrótce odkrywa, że prawdopodobnie ma to związek z przeszłością ministra, a dokładnie z czasem kiedy był bezwzględnym dyrektorem więzienia Montjuic. Alicja wraz ze swoim przydzielonym partnerem wraca do rodzinnej Barcelony i do wspomnień z dzieciństwa, bolesnych wspomnień. Rozwiązanie zagadki jest coraz bliżej, ale ryzyko także wzrosło, a to, co odkryje Alicja, będzie śmiertelnym zagrożeniem nie tylko dla niej, ale także dla wszystkich, których pokochała. 

Labirynt duchów był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Carlosa Ruiza Zafona, ale z pewnością nie ostatnim. Zostałam pochłonięta przez tę książkę już od pierwszych stron. Ciężko było mi się od niej oderwać, aby iść się uczyć czy spać. Kiedy wspominam czas spędzony z nią, po prostu za nim tęsknię! 

Narracja nie jest prowadzona z perspektywy tylko jednego bohatera. Możemy znaleźć tutaj fragmenty z punktu widzenia Fermina, Vargasa - partnera w śledztwie, a nawet Vallsa. Pozwala nam to zebrać całą historię "w kupę", poznawać ją z różnych perspektyw, a także śledzić losy poszczególnych bohaterów w tym samym czasie. 

A bohaterowie to naprawdę majstersztyk! Alicja to kobieta, którą albo chce się być, albo zazdrości się jej tego, jaka jest. Chodząca doskonałość lat 50. XX wieku. Vargas - lekko cyniczny facet, który mimo swojego podeszłego wieku zachowuje zazwyczaj pogodę ducha i zdobywa sympatię czytelnika dzięki poczuciu humoru. A jeśli już mowa o humorze - Fermin. Fermin, Fermin, Fermin... Moja ulubiona postać z całej książki. Jeżeli autor nie okłamał mnie, to, o ile mi wiadomo, pojawia się on we wcześniejszych tomach i choćby dlatego jeszcze bardziej nie mogę doczekać się, kiedy po nie sięgnę. Zdarzały się momenty w Labiryncie, że siedziałam z uśmiechem przyklejonym do twarzy i nie mogłam przestać, bo te dialogi były tak zabawne. 

Na szczególną uwagę zasługuje główna bohaterka. Niezwykle silna, a zarazem wrażliwa i krucha kobieta, która od wielu lat jest skazana na samotność, której brakuje rodzinnego ciepła i która nie pozwala siebie pokochać. W jej życiu wciąż obecny jest fizyczny, ale i psychiczny ból. Próbuje uśmierzyć je różnymi sposobami... Zdawałoby się, że zimna jak stal, tak naprawdę w środku jest tą samą małą dziewczynką, którą ktoś uratował podczas bombardowania Barcelony.

Oprócz humoru pojawiają się tutaj także pełne zgrozy opisy, m.in. cierpień Alicji, od których nas samych zaczyna boleć ciało i wiele innych, o których wolę nie pisać, żeby oszczędzić Wam spoilerów. Jak widać, przy Labiryncie można się nie tylko pośmiać, ale i zmrozić krew w żyłach, a w ostatnich rozdziałach wzruszyć. 

W tej książce jest coś, co sprawia, że po skończeniu jej odczuwam autentyczną pustkę. Jakbym oddała coś, co już nigdy do mnie nie wróci. Czuję się, jakbym miała lekkiego kaca książkowego, który w każdej chwili może przerodzić się w coś większego. Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam, zaczynając sagę od ostatniej części, ale może uda mi się w ten sposób poznać całą historię od zupełnie innej strony niż poznawała ją reszta czytelników. Wyobrażam sobie jednak, jak musieli się czuć ci wszyscy, którzy niecierpliwie czekali na ten tom i którzy skończyli nim całą sagę... 

Nie wiem , jaki gatunek tak naprawdę przedstawia Labirynt duchów, ale mam wrażenie, że jest to coś na pograniczu kryminału i obyczajówki. Nie zwracałam na to zupełnie uwagi, ponieważ historia mnie totalnie pochłonęła, a czytało się ją dość szybko i przyjemnie. I choć części intryg się domyślałam, nie przewidziałam takiego zakończenia! *wzdycha, bo przypomina sobie, że skończyła Labirynt i jest rozbita* Naprawdę tęsknię za klimatem Hiszpanii w tej książce i mimo że to niezły grubasek, z przyjemnością bym do niej wróciła.

Labirynt duchów to wspaniała pozycja, nawet nie biorąc pod uwagę poprzednich tomów. Opowiada o rodzinie, w której drzemią uśpione przez lata tajemnice; przyjaźni, która przetrwa wszystko; przywiązaniu, które trwa przez lata; zaufaniu, które naraża życie. A wszystko to umieszczone w hiszpańskiej scenerii wśród książek i owiane nutką tajemniczości. Carlos Ruiz Zafon trafił do moich ulubionych autorów, choć nawet nie wiem dlaczego. Nie umiem tego wytłumaczyć! Jeśli macie tak z jakimś autorem, to mnie zrozumiecie. 

Ocena: 9,5/10

Za możliwość zapoznania się z "Labiryntem duchów" dziękuję Wydawnictwu Muza. 


niedziela, 8 października 2017

Książkowa aktualizacja 1.1

Photo by Syd Wachs on Unsplash

Tak! Ja też w to nie wierzę, ale napisałam post! Od ostatniej książkowej aktualizacji minęło ponad dwa miesiące, myślę więc, że to odpowiedni czas, żebyście zobaczyli, co czytałam w tym czasie. Bez zbędnego przedłużania przejdźmy do rzeczy!

Totalny zawód i pozycja, przy której męczyłam się strasznie. Dosłownie liczyłam co chwila, ile stron zostało mi do końca, a kiedy ją skończyłam poczułam prawdziwą ulgę. Spodziewałam się naprawdę dobrej książki, ponieważ film mnie oczarował. Jednak bardzo się rozczarowałam. 

Szkocki klimat i grubasek idealny na jesienne wieczory, który czytałam jeszcze w lecie. Świetnie wspominam ten tom i z niecierpliwością czekam na moment, kiedy będę mogła przeczytać kolejne. Mimo jej rozmiarów czytało się ją naprawdę przyjemnie i szybko.

Rok szczura | Clare Furniss
Książka, której recenzji nawet nie będę próbowała pisać. Wydaje mi się, że nie powinna w ogóle wychodzić na rynek. Zbyt płytka... Motyw straty jednego z rodziców jest w literaturze rozpowszechniony i w wielu książkach jest lepiej zrealizowany niż w "Roku szczura". Dodatkowy wątek miłosny, który jest zupełnie niepotrzebny. Naprawdę nie polecam tej książki...

Thriller porównywany z "Lokatorką", ale czy lepszy? Przekonajcie się, klikając w tytuł. Napiszę tylko jeszcze, że bardzo mi się podobała, a zakończenia zupełnie się nie spodziewałam. Jest to również mój pierwszy egzemplarz recenzencki i jestem z tego bardzo dumna!

Jedna z pozycji z Kluchatonu. Zupełnie coś nowego dla mnie. Książka, która wywarła ogromne wrażenie. Harry August to ja w męskiej i tysiąc razy mądrzejszej wersji. Zabawna w nietypowym klimacie, z którego trudno się wyrwać. No i ta piękna okładka!

Tę książkę albo się kocha, albo się nienawidzi. Ja zdecydowanie należę do tego pierwszego grona. Moja najnowsza miłość. Pokochałam i strasznie przywiązałam się do bohaterów. Naprawdę nie mogę doczekać się chwili, kiedy wreszcie będę miała czas sięgnąć po drugi tom, tym bardziej, że stoi u mnie na półce już od roku!

Milion cudownych listów | Jodi Ann Bickley
Nie zamierzam poświęcać oddzielnego posta na opinię o tej książce, więc po prostu zostawię tutaj kilka słów, co o niej myślę. Książka, która dodaje otuchy i podnosi na duchu. Inspirująca historia kobiety, która wygrała walkę o siebie. Postać Jodi jest niesamowita, a cała książka wprawiła mnie w refleksyjny nastrój, ale też zmotywowała do podjęcia działania w jakimś kierunku. Książka "Milion cudownych listów" to pozycja uświadamiająca, jak wielu z nas potrzebne są miłe słowa! Drobne pochwały, pocieszenie czy życzenie 'miłego dnia' choć jednego dnia. Część z nas jest głodna tych małych gestów. A każdy na nie zasługuje, ponieważ KAŻDY Z NAS JEST WYJĄTKOWY! Autorka zwraca też uwagę na relacje z przyjaciółmi czy rodziną. Pisze, że jeśli naprawdę zależy nam na jakiejś osobie, nie powinniśmy opuszczać jej w trudnych chwilach, lecz być przy niej, nawet jeśli ona sama nas odtrąca, ponieważ później może tego żałować. Naprawdę inspirująca i bardzo ciepła książka, która skłoni Was do choćby małych zmian w waszym dotychczasowym zachowaniu. 


To by było na tyle. Jeżeli czytaliście którąś z wymienionych książek, koniecznie dajcie mi znać, o Waszych odczuciach! Miłego dnia! 


piątek, 29 września 2017

Wołyń. Bez litości - Piotr Tymiński [103]


Pamiętajmy jednak, że najważniejszą wartością jest życie. My musimy żyć, by walczyć, cywile, a w szczególności dzieci, by budować wolną i niepodległą Polskę. 

"Rok 1943. Kiedy sprzymierzeni na frontach II wojny Światowej przełamują potęgę III Rzeszy, na Wołyniu dochodzi do eksterminacji Polaków. Stanisława Morowskiego spotyka osobista tragedia, a kolejne miesiące jego życia wypełnia nieustanna walka o przetrwanie. Dynamicznie rozwijająca się akcja książki ukazuje politykę niemieckich okupantów, bezwzględność ukraińskich nacjonalistów i dwulicowość sowieckich partyzantów. Tłem dla opisanych wydarzeń są urokliwe plenery, gdzie żyją ludzie przywiązani do tradycji i ziem."

Ci z Was, którzy czytają moje wpisy od dawna, wiedzą, że opis akcji, znajdujący się z tytułu okładki, przytaczam tylko wtedy, kiedy boję się pisać go sama ze względu na wyjawienie zbyt wielu informacji. I tym razem, obawiałam się, że mogę napisać za dużo o tej książce, dlatego posłużyłam się gotowym opisem. 

Kiedy przychodzi jesień, tak obfita w narodowe rocznice, co roku sięgam po pozycję z wątkiem historycznym. Cieszę się, że w tym roku mogłam poznać bliżej losy Polaków na Wołyniu dzięki książce pana Piotra. 

Nie często sięgam po takie lektury i często ich się zwyczajnie obawiam, bo historycznym freakiem nie jestem i podejrzewam, że części książek po prostu nie zrozumiem dobrze, nie znając historycznych kontekstów. Eksterminację Polaków omawialiśmy jednak po krótce w szkole. Poza tym Wołyń. Bez litości to nie tylko książka o walce, ale przede wszystkim o ludziach na Wołyniu - zarówno Polakach, jak i Sowietach i Ukraińcach. Oprócz głównego wątku rzezi wołyńskiej nie pamiętam odwołań do innych wydarzeń historycznych. Cieszę się jednak, że miałam jakąś przynajmniej podstawową wiedzę na ten temat.

Wołyń. Bez litości to historia napisana naprawdę bez litości. W książce znajdują się liczne opisy okrucieństwa Ukraińców czy okropności, które muszą cierpieć bohaterowie. Wrażliwszym czytelnikom choćby przez to odmawiałabym lektury tej książki. Wszystko to natomiast sprawia, że czytelnik uświadamia sobie, jak wiele przeszli Polacy, mieszkający na Wołyniu. Historia jest opartach na wydarzeniach autentycznych, czasami jednak ciężko uwierzyć, że w człowieku może mieścić się tyle nienawiści, żeby zdolny był do takiego okrucieństwa. 

Stanisław Morowski jest postacią dwudziestokilkuletniego mężczyzny, który ma w sobie tak wiele żalu i goryczy. Jest absolutnie postacią godną podziwu. Z karabinem w ręku próbuje ochronić tych, których jeszcze może. On i reszta chłopaków i mężczyzn w oddziale walczą z niezłomnością. To niesamowite, że w tych nieludzkich czasach oni zachowali swoje człowieczeństwo i godność. 

Książkę tę czytało się tak przyjemnie, że żałowałam, kiedy musiałam przerwać. Choć pierwotnie ciężko było mi się przestawić, kiedy wracałam po przerwie, wystarczyło, żebym przeczytała kilka stron i znów znajdowałam się na Wołyniu. Jedynym utrudnieniem, nad którym początkowo ubolewałam, był brak rozdziałów. Później jednak przyzwyczaiłam się i nie przeszkadzało mi to już zupełnie.

Wołyń. Bez litości to obraz okrucieństwa, niezłomności i wierności Polsce. Książka, która pokazuje, że nawet w obliczu tragedii człowiek ma szansę przetrwać. Historia o wsparciu w wspólnej walce i ostrożności na polu bitwy. Zakończenie totalnie zaskakuje czytelnika i myślę, że jest ogromnym plusem tej książki. Wołyń. Bez litości z pewnością będę dobrze wspominać jako lekturę, pomimo że czytałam ją dość długo przez brak czasu. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej książki. Polecam ją wszystkim, a szczególnie osobom, które pragną lepiej poznać i przyswoić sobie wiedzę na temat rzezi wołyńskiej. 

Ocena: 7.5/10

Za możliwość poznania tej książki dziękuję autorowi - Piotrowi Tymińskiemu. 

Przepraszam Was za tak długą przerwę w postach. Szkoła pochłonęła mnie zupełnie. Po miesiącu nadal nie opanowałam organizowania sobie czasu na najwyższym poziomie, więc pewnie jeszcze przez kilka tygodni będziecie mogli widzieć braki tutaj. Mam nadzieję, że to rozumiecie. 

Miłego weekendu! 

czwartek, 14 września 2017

Back To School BooK TAG


Jeżeli zastanawiacie się, czy żyję, to daję znać, że tak. Myślę, że jak napiszę, że zaczęłam klasę maturalną z czterema rozszerzeniami, to mnie zrozumiecie. A dzisiaj mam dla Was jak zwykle spóźnioną odpowiedź na TAG, który powinien pojawić się jeszcze przed rozpoczęciem roku, ale przymknijcie na to oczy. Nominację do tego TAG-u dostałam od Kasi z bloga Zakątek fangirl i bardzo za nią dziękuję. Przejdźmy zatem do pytań. 

Języki - Twój ulubiony autor lub książka.

Tylko jeden albo jedna? Ale jak to tak? Moje serce pęka, ale łatwiej (o ile, można tak powiedzieć w ogóle) mi wybrać książkę i jest nią Wszystkie jasne miejsca.

Matematyka - książka, która Cię irytuje.

Podręcznik do biologii? Nie no, a tak poważnie, to Pokolenie Ikea, na którym strasznie się zawiodłam i irytowałam podczas czytania. Zdecydowanie NIE POLECAM. 

Nauka - książka, która namieszała Ci w głowie.

Z pewnością mogę tutaj powiedzieć o Lokatorce, której zakończenia zupełnie się nie spodziewałam, a sama autorka co rusz mieszała mi w głowie i skłaniała do zmiany obstawianego mordercy. 

Historia - ulubiona książka, opisująca jakieś wydarzenie historyczne.

O tak, Złodziejka książek to idealna pozycja do tej kategorii.

Sztuka - ulubiona książka z obrazkami.
Tutaj nie pasuje mi żadna z książek, które przeczytałam. Więc ta kategoria pozostanie niestety bez książki. 

Muzyka - postać z książki, która ma podobny gust do Twojego.

Skoro przy kategorii jest muzyka, to pewnie chodzi o gust muzyczny. No więc postacią tą będzie Adam z Zostań, jeśli kochasz, który gra indie rocka, więc musi go raczej także lubić, a ja ten gatunek uwielbiam. 

Teatr - książka, którą chciałabyś zekranizować.

Problem polega na tym, że zastanawiam się, którą książkę da się najmniej zepsuć podczas ekranizacji. I dochodzę do wniosku, że jeśli aktorzy byliby idealnie dobrani, a akcja nie utraciłaby zbyt wiele, to chciałabym zobaczyć na ekranie Przed końcem świata, którą ostatnio przeczytałam. 

Lunch - jedzenie z książki, które chciałabyś spróbować.

Akurat podczas czytania nie zwracam zbyt dużej uwagi na posiłki postaci, ale chciałabym spróbować szkockiego jedzenia z XVIII wieku z Obcej.

Autobus do domu - książka, która Cię relaksuje.

Zawsze robi mi się cieplutko na sercu, kiedy myślę i zaglądam do Ponad wszystko i Simon oraz inni homo sapiens. Są tak przyjemne i szybkie w czytaniu, że aż nabrałam ochoty na re-ready! 

Extra Credit - książka, którą ktoś Ci polecił i Ci się spodobała.

Idealnie się tutaj wpasowuje Król kruków, czyli moja najnowsza miłość. Uwielbiam klimat tej książki, jej bohaterów i nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejne tomy. 

Jeszcze raz dziękuję za nominację! <3 Ja nie nominuję nikogo, bo skoro ja jestem spóźniona, to głupio nominować kogoś tak późno... 

***
Przepraszam Was za długą przerwę między postami i dwa TAG-i z rzędu, ale z tym akurat nie mogłam czekać, a nominację otrzymałam do niego tuż po publikacji Coffee Book TAG. Jeszcze trochę czasu zajmie zanim przestawię się na tryb organizacyjny i będę mogła pogodzić naukę z blogowaniem. Dlatego z góry przepraszam Was za te dziury, które będą się tutaj pojawiać. Nie jest mi w tym roku łatwo, tym bardziej, że tak jak wspomniałam wcześniej piszę w tym roku szkolnym maturę z czterech przedmiotów rozszerzonych i sama wątpię, jak to wyjdzie. Będzie mi miło, jeśli zaczekacie tutaj kilka miesięcy, kiedy pilnie będę się uczyła i co jakiś czas publikowała coś tutaj i że to zrozumiecie. 

Trzymajcie się ciepło! Powodzenia w szkole, pracy i na uczelni! 
Ściskam! 

poniedziałek, 4 września 2017

Coffee Book TAG


Wielką wielbicielka kawy nie jestem. Piję od czasu do czasu, a i tak słyszę czasami, że to bardziej mleko z kawą niż kawa z mlekiem. Ale Kinga z bloga In Love With Books nominowała mnie do Coffee Book TAG, a pytania w nim są bardzo ciekawe, więc zapraszam Was dzisiaj na kawowe pytania dotyczące książek! 

piątek, 1 września 2017

Król kruków - Maggie Stiefvater [102]



- Mam do was prośbę. Umówmy się, że od teraz jesteśmy ze sobą szczerzy. Koniec z gierkami. To dotyczy nie tylko Blue. Wszystkich.
– Ja zawsze jestem szczery – prychnął Ronan.
– Człowieku, to największe kłamstwo w twoim życiu – odparł Adam.


Blue, która pochodzi z rodziny medium i wróżek, od najmłodszych lat wie, że chłopak, którego pokocha i pocałuje, umrze. Dlatego w życiu przestrzega dwóch zasad: 1. trzymać się z dala od chłopaków; 2. trzymać się z dala od chłopaków z Aglionby - czyli elitarnej szkoły dla bogatych młodzieńców. I jakoś jej się to udaje do czasu... Gansey, Adam i Ronan są zafascynowani tajemniczymi liniami mocy i zaaferowani poszukiwaniami  legendarnego Króla Kruków - Glendowera. W spokojnej do tej pory Henrietcie c o ś zaczyna się dziać. Coś, co połączy losy całej czwórki. 

Wychwalany Król Kruków na mojej półce stał od ponad roku. Jednak przy okazji Kluchatonu wreszcie udało mi się po niego sięgnąć. Czy spodobał mi się tak bardzo, jak wielu innym osobom?

Styl pisania Maggie Stiefvater jest dość nietypowym stylem i chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do niego, jednak nastąpiło to dosłownie po kilkunastu stronach. Czytało się tę książkę tak lekko i przyjemnie, że nawet nie zorientowałam się, kiedy byłam już w połowie, a gdy ją skończyłam, chciałam tylko więcej, więcej i więcej. I za każdym razem, kiedy po nią sięgałam, byłam po prostu w środku rozentuzjazmowana i czułam takie wewnętrzne ciepełko

Jeżeli chodzi o akcję, to jej miłośnicy nie będą tutaj usatysfakcjonowani, bo nie jest ona szybka i pełna zwrotów. Raczej wydarzenia dzieją się powoli, ale sprawia to, że cała historia nabiera też realizmu, bo w życiu codziennym mało kiedy mamy do czynienia z bardzo wieloma wydarzeniami następującymi po sobie w bardzo krótkim czasie. (To powtórzenie jest tutaj celowe.) Jednak są momenty w książce, gdzie ja dosłownie krzyczałam na głos: CO? JAKIM CUDEM?. My książkoholicy pod tym względem mamy trudne życie... Także zdarza się, że autorka nas zaskakuje i to nie raz. Czytając pierwsze strony, autentycznie miałam ciarki! A pod koniec chciałam czytać coraz szybciej i szybciej, żeby dowiedzieć się, co dalej. 

Ogroooomnym plusem tej historii są postacie, to chyba oczywiste. W każdym z chłopców i w Blue możemy odnaleźć choć jedną swoją cechę. To jest tak niesamowite i mam wrażenie, że ten pierwszy tom cyklu właśnie na tym miał polegać - żeby zaoszczędzić na akcji, a świetnie przedstawić główne postacie. Każda z nich ma swoje własne problemy, więc dodatkowo przez nie bohaterowie nabierają realizmu. I nie są to błahe problemy, więc bardzo się cieszę, że autorka akurat do takiej książki postanowiła wpleść jednak dość ciężkie tematy. Relacje między postaciami są tak realne! Ani przyjaźń chłopaków, ani relacja Blue z mamą nie jest wyidealizowana.  Znajdziecie tutaj kłótnie między nimi, jakieś mniejsze spory, docinki. W ogóle humor tych postaci jest tak niesamowity! Czasami wybuchałam głośnym śmiechem. 

Cała książka ma tak niezwykły klimat, że kiedy się ją czyta, czytelnik naprawdę przenosi się do Henrietty i uczestniczy w poszukiwaniu linii mocy i Glendowera. Zupełnie zapomina się przy niej o rzeczywistości! Króla kruków pokochałam. Rozumiem już cały szum wokół niego i żałuję, że przeczytałam go dopiero teraz. Na pewno sięgnę wkrótce po kolejne tomy. Tym bardziej, że Król kruków zakończył się tak, że nie mogłam w to uwierzyć i doszukiwałam się kolejnych stron w książce. Po skończeniu miałam podwyższoną temperaturę z nerwów i gęsią skórkę... To mówi samo za siebie. Kiedy piszę tę recenzję, dosłownie uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Agahtgsgt! No kocham to po prostu, kocham! Gorąco Wam polecam, jeśli jeszcze nie sięgnęliście po tę magiczną historię. 

Ocena: 10/10 


wtorek, 29 sierpnia 2017

Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta - Claire North [101]


Czas był prosty, jest prosty. Możemy go dzielić na proste części, mierzyć, jeść obiad o ustalonej godzinie, pić whisky, obserwując upływ czasu. Możemy wykorzystać czas matematycznie, zastosować jako narzędzie do opisu obserwowanego wszechświata, a jednak gdyby nas poproszono, żebyśmy prostym językiem wytłumaczyli dziecku jego naturę, jesteśmy bezsilni. W istocie rzeczy wydaje się, ze potrafimy go tylko marnować. To wychodzi nam najlepiej. 

Niektórych historii nie da się opowiedzieć w jednym życiu. Zaskakująca reinterpretacja opowieści o podróży w czasie. Odważna, magiczna, mistrzowska.

Harry August umiera. Znowu. W chwili śmierci Harry August zawsze powraca do punktu wyjścia. Niezależnie od tego, co robi i jakie decyzje podejmuje, za każdym razem staje się chłopcem pamiętającym wszystkie fakty z życia, które przeżył dwanaście razy. Nic się nie zmienia, nigdy. Aż do teraz.
Kiedy nadchodzi kres jedenastego życia Harry’ego, przy jego łóżku pojawia się dziewczynka, która mówi: „O mało mi nie umarłeś, doktorze… Muszę wysłać wiadomość w przeszłość”.
Oto opowieść o wcześniejszych – i późniejszych – wydarzeniach z życia Harry’ego. Podejmuje on próbę ocalenia przeszłości, której nie może zmienić. Stara się uratować przyszłość, by nie dopuścić do katastrofy.


- lubimyczytac.pl

Jeżeli śledzicie tego bloga już od dłuższego czasu, to pewnie zauważyliście, że opis z lubimyczytac.pl przytaczam tylko wtedy, kiedy sama nie potrafię opowiedzieć za dużo o fabule książki lub nie chcę też za wiele zdradzić. Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta może nie ma najprostszego opisu, ale powoli Wam go wyjaśnię.

Harry August ma zdolność do przeżywania swojego życia kilkanaście razy. Za każdym razem kiedy umiera, nieważne w jakim wieku, po chwili odradza się dokładnie w tym samym czasie i miejscu, gdzie urodził się po raz pierwszy. Za każdym razem może zupełnie inaczej kierować swoim życiem. Jest coś jeszcze - Harry pamięta wszystko, co przeżył do tej pory. 

Trzeba przyznać, że pomysł na fabułę jest bardzo oryginalny i intryguje czytelnika. Sam motyw podróży w czasie pojawiał się i nadal pojawia w literaturze, ale na pewno nie w takiej wersji. Autorka świetne sobie z nim poradziła! 

Książka jest trochę chaotyczna, bo wielokrotnie Harry August wraca we wspomnieniach do poprzednich żyć, ale tak jak na początku sprawiało to, że gubiłam się i nie ogarniałam już, o czym czytam, tak z każdym rozdziałem przyzwyczajałam się do tego i tych retrospekcji też było mniej. Ogólnie fabuła jest w większości uporządkowana chronologicznie żywotami Harry'ego.

To historia science-fiction, więc nie zdziwi nas fakt, że znajduje się tutaj tak wiele terminów naukowych, głównie z zakresu fizyki, ale także wydarzeń historycznych - w końcu to pozycja z wątkiem podróży w czasie. I to było dla mnie momentami tak przytłaczające! Akurat i fizyka, i historia nie są dziedzinami nauki, do których pałam ogromną sympatią, a wręcz przeciwnie - skakałam z radości, kiedy w pierwszej klasie liceum skończyła się ostatnia w życiu lekcja fizyki. 

Harry August jest postacią, w której ciągle mam wrażenie drzemie dziecko. I choć po każdej śmierci odradza się na nowo, nigdy już nie jest tym samym małym chłopcem, którym był, kiedy dorastał po raz pierwszy, ale czasami to jego wewnętrzne dziecko daje o sobie znać. Jest także mężczyzną niesamowicie inteligentnym i rozsądnym. Takim, który wytrwale dąży do celu. Ma świetne poczucie humoru. Harry August to ja tylko w wersji męskiej i tysiąc razy mądrzejsza niż jestem teraz. Harry to główny bohater, ale nie jedyny znaczący. Wszyscy zostali tak dobrze wykreowani, że mamy wrażenie, jakbyśmy czytali o prawdziwych postaciach historycznych! 

Myślę, że nie będzie dla Was spoilerem, jeśli napiszę Wam, że Harry przez większość książki podąża do swojego celu. Naprawdę mi tym imponuje i darzę go przez to ogromnym szacunkiem! To, co robi, zasługuje na podziw i aplauz na stojąco. 

 - Czy mogę dostać trochę czasu do namysłu? - spytałem. 
 - Naturalnie - odpowiedział beztrosko. 
- Nie przeszkadzałoby ci, gdybym zatrzymał pistolet? 
- Jasne, że nie. Czy miałbyś coś przeciwko temu, by spędzać ten czas w wygodnej celi? -spytał. - Jest tu wiele delikatnych aparatów, które mogłyby się pobrudzić, gdybyś postanowił strzelić sobie w głowę. 
- Rzeczywiście, byłoby to przykre - zgodziłem się. - Prowadź. 

Całą historię czytało mi się niesamowicie przyjemnie. Kiedy zaczynałam już czytać, nie mogłam się oderwać! Czytałam do późnych godzin nocnych i choć rano przez to wstałam później i musiałam robić tysiące innych rzeczy niż czytanie, nie mogłam się doczekać wieczoru, kiedy będę mogła spokojnie usiąść sobie do lektury. 

Przyznam, że Claire North ogromnie polubiłam za jej styl i kreację świata. Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta jest książką niesamowicie intrygującą, wciągającą od pierwszych stron, ale także dość klimatyczną lekturą. Myślę, że ogromną radość z czytania jej będą miały szczególnie wszystkie fizyczne freaki, ale cała reszta także nie-freaków, bo ta książka jest rewelacyjna. Naprawdę cieszę się, że po nią sięgnęłam i nie żałuję. Zakończenie mnie leciutko rozbiło, ale miałam jednocześnie ochotę przybić z Harrym piątkę. Serdecznie polecam Wam zapoznać się z tą historią i przekonać się, o czym tak naprawdę piszę. A jeśli już się zdecydujecie, zaczniecie czytać i nie będziecie ogarniali całej tej idei ouroboran, czyli osób żyjących kilkoma życiami, nie martwcie się, czytajcie dalej - z czasem wszystko się Wam ułoży w głowie. 

Ocena: 8.5/10 

sobota, 26 sierpnia 2017

Wakacyjna Przygoda Book TAG


Nie często możecie znaleźć na moim blogu TAGi, ponieważ nie często zostaję do nich nominowana. Jednak ostatnio Ola z bloga readingwithpercy nominowała mnie do Wakacyjna Przygoda Book TAG. I choć wakacje powoli dobiegają końca (tak, ja też nie mogę w to uwierzyć), to cieszmy się ich ostatnimi dniami. Tak więc rzutem na taśmę jeszcze wakacyjny wpis. 

środa, 23 sierpnia 2017

Podsumowanie Kluchatonu


Przyznajcie, że ta nazwa wymiata! Jeżeli słowo 'kluchaton' słyszycie po raz pierwszy i jesteście lekko skonsternowani, to odsyłam Was do Remi z kanału lilacwix,, która wraz z Marią i innymi Kluchami są jego twórczyniami. A dla wszystkich leniuszków, którym nie chce się wchodzić w link, szybko wyjaśniam, że Kluchaton to maraton czytelniczy, który trwał w dniach 14. - 20. sierpnia. Aby zaliczyć go, trzeba było przeczytać min. 1200 stron i wypełnić co najmniej 5 z 15 wyzwań.

niedziela, 20 sierpnia 2017

[PRZEDPREMIEROWO] Ocalałe - Riley Sager [100]


PREMIERA - 1 LUTEGO 2018

Quincy Carpenter jest Ocalałą. Takim mianem media okrzyknęły ją po masakrze w Pine Cottage, którą przeżyła jako jedyna z sześciu osób. Pięcioro jej przyjaciół zostało zamordowanych, a Quinn zastanawia się, dlatego to właśnie ona ocalała. Życie z traumą nie jest łatwe, ale dziewczyna powoli wraca do siebie i do normalności, jeśli w ogóle można mówić o normalności w świetle takich wydarzeń. I z pewnością ułatwia jej to fakt, że pamięta prawie nic z szalonej nocy sprzed dziesięciu lat...

W Ocalałych, które miały być lepsze nawet niż Lokatorka, pokładałam ogromne nadzieje. Te nieliczne osoby, które otrzymały swój egzemplarz przedpremierowo, polecały i zachwalały Ocalałe. A jak było ze mną? 


Styl Riley Sager sprawił, że od samego początku poczułam się zaintrygowana. I choć nie tak lekko było mi się w tę pozycję wbić, to kiedy już zaczynałam czytać, ciężko było mi się oderwać. Rozdziały nie były przydługawe i kończyły się w odpowiednich momentach, aby zaciekawić czytelnika i zachęcić go do kontynuacji lektury. Dodatkowo był ciekawy tego, co wydarzyło się w Pine Cottage i tego, co ukrywa Quincy.

Niesamowitą akcję, jej zwroty otrzymaliśmy jednak dopiero mniej więcej w połowie książki. Przez pierwszą część te wydarzenia są obecne, ale nie są na miarę thrillera, a raczej powieści obyczajowej z wątkiem bohaterki po traumie. Mimo wszystko nie nudzą one aż tak bardzo, a skrupulatnie prowadzą do punktu kulminacyjnego. 

Za zakończenie jestem w stanie bić brawo! Zupełnie go nie przewidywałam i totalnie mnie zaskoczyło. Dochodziłam do siebie jeszcze przez kilkadziesiąt minut po skończeniu książki, bo byłam w ogromnym szoku. Z pewnością jest jedną z mocniejszych zalet w tym thrillerze. 

Jeżeli chodzi o kreację psychologiczną bohaterki. Quincy jest przedstawiona jako postać, która niby prowadzi normalne życie, ale tak naprawdę w środku jest potrzaskana. I można się tego domyślić - w końcu przeżyła masakrę. Jest to w pełni uzasadnione zachowanie, ale z perspektywy osoby czytającej o tym, może wydawać się lekko wyolbrzymione i naprawdę irytujące. Quinn jest jedną z tych bohaterek, które prawie nigdy nie postępują zgodnie ze swoimi myślami, zasady itd. Działają na przekór sobie, a później są zdziwione konsekwencjami. Wkurzało mnie to i chciałam zapisać ją do psychoterapeutki, która pomogłaby jej ułożyć siebie. Ale przyznać trzeba, że jeśli Quincy miała sprawiać wrażenie właśnie takiej osoby potłuczonej wewnątrz, a na zewnątrz świetnie sobie radzącej, to autorce ta kreacja wyszła świetnie. Jeżeli choć o innych bohaterów, to moją sympatię zdobyli raczej ci drugoplanowi albo ci, którzy wcale nie powinni jej zdobyć. O, ironio! 

Po skończeniu Ocalałych miałam ogromny dylemat, jak ocenić tę książki i do czego mam się odnieść w jej recenzji. Nadal jestem rozdarta. Z jednej strony troszkę się zawiodłam na napięciu, bo liczyłam, że będzie go więcej. Z drugiej jednak podobał mi się styl autorki, kreacja bohaterek i fenomenalne zakończenie. Myślę, że Ocalałe ją prawie tak dobre, jak Lokatorka. Zdecydowanie na plus dla nich wychodzi brak scen erotycznych, jednak wcześniejsza premiera bardziej trzymała mnie w napięciu. 

Ocalałe są pozycją, do której pewnie wrócę po latach, kiedy już zupełnie zapomnę, co wydarzyło się w Pine Cottage. Przyznaję, że książkę tę czytało mi się naprawdę dobrze i dość szybko. Doceniam niebanalny pomysł na fabułę i jego realizację. I podkreślam, że absolutnie nie jest to zła pozycja!!! Cieszę się, że mogłam się z nią zapoznać przedpremierowo i nie żałuję czasu spędzonego z nią. Bardzo mi się podobała, jednak gdzieś tam na dnie we mnie kołysze się kropelka rozczarowania, że nie okazała się tą perełką, na którą liczyłam. 

Gorąco polecam Wam zapoznać się z tą historią w przyszłym roku. Jeżeli będziecie na nią wyczekiwać, to życzę Wam cierpliwości! 

Ocena: 8,5/10

Za możliwość przeczytania Ocalałych przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu Otwartemu!
>>To już setna recenzja!!!<<

czwartek, 17 sierpnia 2017

Czytam z pasją ma już 3 lata + mini q&a + rozdanie na Instagramie


Dokładnie trzy lata temu pojawił się tutaj pierwszy post. Nie spodziewałam się wtedy, że będę publikować je przez kolejne lata i wytrwam w tym tyle czasu, tym bardziej, że wiele rzeczy zaczynałam i nudziły mi się po kilku tygodniach czy miesiącach. Wiele razy przychodziły chwile zwątpienia, ale walczyłam z nimi i jestem teraz z siebie szczerze dumna, że wygrałam! 

sobota, 12 sierpnia 2017

Zadaj mi pytanie!


W związku z tym, że wkrótce planuję na blogu specjalny wpis na specjalną okazję, chciałabym, abyście w tym poście zadali mi pytanie. Nie musi to być pytanie książkowe, może dotyczyć ulubionego serialu czy muzyki, mojej osoby. Na każde odpowiem :D Czekam na pytania do 15 sierpnia, abym mogła jeszcze na nie odpowiedzieć ;)
Dzisiaj króciutko, ale mam nadzieję, że mogę na Was liczyć! 💕
Ściskam,
Ana

czwartek, 10 sierpnia 2017

Liebster Blog Award #6


Kiedy otrzymuję nominację (lub jestem zachęcona) do zrobienia tego tagu zawsze robi mi się cieplutko na sercu. Mam wrażenie, że mój blog choć troszkę nie gubi się w tej ogromnej blogosferze i cieszę się, że poprzez zadane pytania bardziej mniej poznajecie! Dziękuję bardzo Kindze z bloga In Love With Books za nominację! 

niedziela, 6 sierpnia 2017

Książkoholik w kuchni #1 Szkockie ciasteczka z "Obcej"


Dzisiaj coś nowego na blogu, ponieważ przychodzę do Was z postem prosto z kuchni. Często w książkach pojawiają się różne potrawy, których z chęcią spróbowałabym w rzeczywistości. Postanowiłam, że jako pierwsze odtworzę popularne szkockie ciasteczka z "Obcej" Diany Gabaldon. Nie będą to typowe narodowe ciastka Szkocji, ale tylko inspirowane nimi dwie wersje owsianych ciasteczek. Pierwszą z nich postanowiłam podzielić się z Wami dlatego, że podczas czytania właśnie pierwszego tomu tej serii podjadłam sobie te słodkości i od tej pory będą mi się one kojarzyć z Claire i Jamie'm. Jeżeli oprócz czytania lubicie także pokucharzyć, to zapraszam Was do zapoznania się z tymi przepisami! 

poniedziałek, 31 lipca 2017

Obca - Diana Gabaldon [99]


Twierdzisz, że lękasz się podejmować jakiekolwiek decyzje z obawy, że odbiją się one na przyszłości. To bez sensu, madame. Czyny nas wszystkich mają wpływ na przyszłość. 

Jest rok 1945. Claire Randall młoda pielęgniarka spędza z mężem wakacje w Szkocji po powrocie z frontu. Jest zafascynowana ziołami i kiedy wybiera się wraz z małżonkiem na spacer, natrafiają na kamienny krąg owiany ludowymi tajemnicami. Claire po dotknięciu jednego z kamieni przenosi się w czasie do 1743 roku. Pojawia się w świecie, gdzie cywilizacja jeszcze się nie rozwinęła, ważniejszy od życia jest honor, a niebezpieczeństwo czeka na każdym kroku. Jej angielskie pochodzenie wcale niczego nie ułatwia...  

Obca jest jedną z tych książek, po które bałam się sięgnąć ze względu na grubość i liczbę tomów kontynuacji. Jednak już od pierwszych stron dosłownie zakochałam się w tej książce i zdecydowanie nie żałuję, że po nią sięgnęłam. 

Książka już od pierwszych słów intryguje czytelnika i wprowadza w szkocki klimat. Myślę, że idealnie nadawałaby się do czytania w jesienne wieczory, ponieważ jej klimat jest iście jesienny. Przyznajmy, Szkocja nie należy do pełnych słońca państw. 

Jeżeli obawiacie się jej grubości, to zapewniam Was, że mimo siedmiuset stron Obcą czyta się bardzo przyjemnie i dość szybko. Nie zorientujecie się kiedy będziecie za połową, a wkrótce potem skończycie całą książkę. Obca wciąga czytelnika do Szkocji do tego stopnia, że marzłam na dworze, bo nie mogłam przerwać czytania, aby iść po cieplejsze ubranie. Szczególnie ostatnie 200-150 stron jest tak pełne napięcia, że ciężko się oderwać. Autorka przez całą powieść świetnie operuje plot twistami i nie pozwala, aby czytelnik się nudził. 

Claire Randall stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Może dlatego, że jest dorosła i dojrzała i nie należy do grupy Nastoletnich Irytujących Bohaterek. To niesamowicie bystra postać. Wielokrotnie ona sama orientowała się w sytuacji szybciej niż ja. Nie przypominam sobie, żebym miała wobec niej jakieś zastrzeżenia. No i Jamie... Niezwykle bohaterski, mężny, lojalny i ze szczyptą tajemniczości. Ah... Nie mogę tylko przyzwyczaić się do koloru jego włosów XD Pokochałam oboje całym swoim serduszkiem i po skończeniu książki jeszcze przez kilka dni miałam odruch, żeby wziąć książkę i nadal ją czytać, bo straszliwie przywiązałam się do tych bohaterów. A jeśli chodzi o inne postacie, to moją sympatię zdobyła także prze-kochana pani  FitzGibbons. Naprawdę wspaniała postać "gospodyni" na zamku. Teraz zdanie do osób, które oglądały 4 sezon Orange Is The New Black (bez spoilerów, spokojnie): Dougal tak bardzo kojarzył mi się z Pisccatelą, że zastanawiam się, kto gra go w serialu, jeśli nie ten sam aktor. Wszystkie postacie są tak rzeczywiste, że kiedy czytamy tę książkę naprawdę mamy wrażenie jakbyśmy byli w osiemnastowiecznej Szkocji. Wspaniałe uczucie!

Jeżeli ktoś zapytałby mnie, komu polecam Obcą, odpowiedziałabym, że każdemu. Jednak muszę też zaznaczyć, że uważam, iż nie jest to lektura odpowiednia dla osób, których odrzucają w książkach erotyczne sceny, ponieważ tutaj wiele się z nich pojawia. 

Jako uczennicy klasy matematyczno-biologiczno-chemicznej ogromnie przypadły mi do gustu opisy ziół i metod leczenia w XVIII-wiecznej Szkocji. Bez obaw! Ci, którzy nie są fanami biologii, nie muszę się obawiać, bo książka się nie skupia na tym, a opisy te nie są przytłaczające. 

Obca to niesamowicie klimatyczna powieść, w której czytelnik zakochuje się z każdym rozdziałem coraz bardziej. Jej rozmiar i kolejne tomy mogą troszkę przytłaczać, ale historię tę czyta się niesamowicie lekko i bardzo przyjemnie. Zapomniałam wyrazić swój podziw dla samej autorki, że z taką łatwością napisała 8 tomów Obcej i że tak wspaniale to zrobiła. W podziękowaniach znajduje się jedno zdanie, które totalnie mnie rozbroiło: Siadaj i pisz tak, jak uważasz, że trzeba to napisać; potem będziemy się martwić objętością. Ja tam tą objętością przestałam się już martwić. Z tęsknotą będę czekać aż znajdę czas na kolejne tomy, ale wiem, że z pewnością to kiedyś nastąpi, może nie jesienią czy zimą, bo przede mną klasa maturalna, ale kiedyś je nadrobię. Ogromnie Wam polecam tę książkę!!! Idź i czytajcie ją wszyscy! 

Ocena: 9/10

Piszcie, czy zamierzacie sięgnąć po tę książkę albo czy sięgnęliście i spodobała Wam się tak samo jak mi. Ściskam!
Ana 💕

czwartek, 27 lipca 2017

W obiektywie - wielki powrót


Jakiś czas temu zrezygnowałam z dodawania tutaj co miesiąc zdjęciowych sklejek. Wynikało to z tego, że zaprzestałam wtedy robić jakiekolwiek inne zdjęcia niż te na insta-relacji (mój instagram). Postanowiłam jednak wrócić do tego typu postów, bo zdjęcia uwielbiam robić i trochę pracy, żeby je skleić razem nie zaszkodzi. Posty nie będą się jednak pojawiać co miesiąc, ponieważ nie w każdym mam ich tyle, żeby się nimi z Wami dzielić, dlatego co jakiś czas będziecie mogli je znaleźć tutaj. Już bez zbędnego pisania, zapraszam na wielki powrót W obiektywie, w którym znajdziecie zdjęcia nawet z marca!




Mam nadzieję, że zdjęcia Wam się podobają i cieszycie się z powrotu tego cyklu 😊 Zdjęcia petard wbrew pozorom nie pochodzą wcale z grudnia, a lipca i zostały zrobione na festynie Ogień i woda w Ełku, tak dla jasności XD 
Trzymajcie się ciepło, 
Ana 💕


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia