Yolanda budzi się w pustym pokoju. Nie pamięta, jak tam się znalazła i nie wie, gdzie jest. Wkrótce okazuje się, że nie jest sama. Wraz z dziewięcioma innymi kobietami znajduje się w odosobnionym ośrodku, gdzie zmuszana jest do pracy ponad siły. Ponadto wszystkie mają ogolone głowy i ubrane są w starodawne tuniki. Wielokrotnie padają ofiarami przemocy swoich opiekunów, którzy nie znają litości. Młode kobiety nie wiedzą, dlaczego zostały porwane i umieszczone w tym miejscu, w niegodnych warunkach. Czy zdecydują się znaleźć powód swojego pobytu tam, czy podporządkują się zupełnie brutalnym strażnikom? Czy wszystkie będą na tyle pokorne, żeby nie zbuntować się przeciwko okrucieństwu, którego doświadczają?
Przede wszystkim i na samym początku chcę zaznaczyć, że zupełnie nie zgadzam się z tym , co jest napisane z tyłu okładki, że jest to "dystopijna, poetycka opowieść". Absolutnie! Taka historia wcale nie musiałaby dziać się w przyszłości. Ona mogłaby się wydarzyć już dzisiaj... Kobiety w dzisiejszych czasach nadal traktowane są w wielu miejscach na świecie i dziedzinach życia niegodnie, więc zupełnie nie rozumiem, dlaczego ktoś określił tę książkę jako powieść z dziedziny science-fiction. Nie przesadzajmy...
Przyznam, że byłam nastawiona dość neutralnie do tej książki. Nie oczekiwałam niczego wybitnego, ale nie myślałam też z góry, że będzie to coś kiepskiego. I okazało się to bardzo dobrym wyjściem, ponieważ książka wciągnęła mnie po kilkunastu pierwszych stronach i przepadłam. Pod tym względem naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła. Czytało się ją niezwykle szybko i przyjemnie.
Czekała ją śmierć, może najpierw tortury. Zaczęła wrzeszczeć, żeby dali jej jakiś narkotyk! Gdy oprzytomniała - zaczęła już przyzwyczajać się do nagłej utraty i odzyskiwania świadomości - uzmysłowiła sobie kilka rzeczy. Że to ćpun z dredami stał przed nią, a potem za nią, i że w jego dłoni błysnęło stalowe ostrze. Zamknęła oczy od nagłego ataku mdłości - a potem adrenalina zamieniła się w jednej chwili w poczucie ulgi, a jej wnętrzności w wodę, bo zrozumiała, że nie poderżną jej gardła. Obcinali jej włosy.Akcja i napięcie utrzymywane jest przez całą powieść na równym poziomie, nie za wysokim, ale jednak czytelnik wyraźnie jest w stanie odczuć niepokój i niepewność towarzyszące mu podczas lektury. Ja miałam nawet wrażenie, że przeniosłam się i jestem razem z tymi młodymi kobietami w tamtym miejscu, niemalże czułam gorąc powietrza lub chłodny powiew wiatru i próbowałam razem z nimi dociec, dlaczego znalazły się tu, gdzie się znalazły.
Cała książka była naprawdę ciekawą lekturą, ale... Jej zakończenie tak mnie zdenerwowało, że musiałam podzielić się tym w relacjach na Instagramie. Dopiero po kilku dniach, kiedy nadal myślałam o tej książce, uświadomiłam sobie, że tak naprawdę pozostało niewyjaśnionych tyle wątków, że swobodnie można by było napisać kolejną jej część. Wkurzyłam się, że to, na co najbardziej czekałam i czego najbardziej chciałam się dowiedzieć, nie zostało wyjawione... Tak się nie kończy książek..
Mimo wszystko dobrze wspominam Naturalną kolej rzeczy i jeśli nie będziecie tylko oczekiwać czegoś wybitnego, to śmiało możecie po nią sięgać. Choć nie gwarantuję, że po skończeniu jej nie pomyślicie sobie, że zmarnowaliście czas, bo... Może po prostu przekonajcie się sami! :)
Ocena: ★★★★★★✩✩✩✩(6.5)
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Znajdziesz chwilę, żeby po przeczytaniu posta napisać kilka słów? Będę bardzo wdzięczna! :)